Pierwszy wyjazd kursu 2010/2011

Wszyskto o kursie. Wykłady, wyjazdy i inne sprawy kursowe.

Moderatorzy: Baker, Zarząd Koła

ODPOWIEDZ
Wolf
Posty: 341
Rejestracja: 13 gru 2006 01:00
Lokalizacja: Grosse Bäckern

Pierwszy wyjazd kursu 2010/2011

Post autor: Wolf »

JUHU

Zapraszam do przeczytania relacji z pierwszego wyjazdu kursu 2010/2011.

W ostatni weekend marca 2010 odbył się pierwszy wyjazd nowego kursu przewodnickiego zorganizowany przez Studenckie Koło Przewodników Beskidzkich w Katowicach. Celem wyjazdu była integracja kursantów, a także poznanie rzadko odwiedzanego Beskidu Średniego, znanego również pod nazwą Beskid Makowski.

Obrazek

Na wyjazd wybrała się większość kursantów, w liczbie ok. 25 osób oraz szefostwo kursu i przewodnicy z Koła. Wyjazd rozpoczął się w piątkowy wieczór, przyjazdem do Makowa Podhalańskiego.
Następnie grupa ruszyła, wpierw zielonym, a później niebieskim szlakiem do Suchej Beskidzkiej. Ok. godziny 0.00 dotarliśmy na nocleg. Znajdował się on w hotelu „Skalniak” – ośrodku sportowo noclegowym. Trąciło głębokim PRLem ale za nocleg z pościelą zapłaciliśmy 15 zł, więc nie dużo.

Obrazek

Wieczorem odbyła się integracja przy dźwiękach gitary i dzikich śpiewach. W sobotni poranek wspólne śniadanie, omówienie piątkowej trasy pod kątem merytoryki prowadzenia grupy w górach i ogólnych wytycznych dotyczących przewodnictwa oraz przedstawienie planu na dalszą wędrówkę.

Obrazek

Z racji dość dużej ilości osób podzieliliśmy się na dwie grupy, aby łatwiej nam było leźć i zgłębiać tajniki trudnej sztuki przewodnictwa. Od samego początku trasę prowadzili nowi kursanci. Po zebraniu grupy, przekazaniu informacji o trasie, prowadząca rozpoczęła prowadzić, jak to określiła „… do miejsca spoczynku.” :mrgreen:

Obrazek

Naszym planem było przejście przez pasmo Koskowej Góry i dojście do Krzczonowa. Początkowo należało zdobyć troszkę wysokości, później już natomiast trasa wiodła grzbietem, więc wędrówka nie była aż tak bardzo męcząca. Jedynie długość sobotniej trasy (niecałe 30 km) i lekkie zmęczenie po piątkowej (ok. 11 km) mogły stanowić problem dla zastanych po zimie kości i stawów :wink:

Obrazek

Pasmo Koskowej Góry dostarczało nam wielu ciekawych i dalekich widoczków i panoramek. Tutaj dla niewtajemniczonych wyjaśnię, że widoczek z definicji kursanta to ogólny widok na góry, natomiast panoramka to opis widoczku podany z wieloma szczegółami, nazwami gór, dolin, miejscowości itd.


Bardzo często mijaliśmy się z drugą ekipą oraz robiliśmy przerwy techniczne lub jedzeniowe. Wszystko w atmosferze dobrego humoru i wczesnej wiosny.

Obrazek

W końcu dotarliśmy do głównego celu dnia sobotniego, Koskowej Góry. Bardzo ciekawa panorama na północ (gdzie bardzo ładnie widać było Kraków) i południe z Pasmem Polic i Babiej oraz Tatrami na horyzoncie.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Później ruszyliśmy do przysiółka Zawadka, skąd chaszczując zeszliśmy do Krzczonowa. W ostatniej chwili, tuż przed zamknięciem (o 22.00) dotarliśmy do stacji benzynowej, gdzie chop w kasie miał tylko kompa, skrzynkę Tyskiego, Żywca i taniego wina :mrgreen: Chichot Okazało się jednak, że niepotrzebnie robiliśmy tam zakupy, ponieważ nocowaliśmy w przydrożnym zajeździe, w którego piwnicach znajdował się bar. Warunki bytowe jednak nas nie powaliły, było dość zimno w pokojach, wyposażenie łazienek i toalet nie przeszłoby chyba kontroli sanepidu. Jednak wpierdzieliliśmy pulpę i integrowaliśmy się dalej.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

A tu szopa przy szlaku za Praszywką.

Rano, z racji, przestawienie czasu na letni, wszyscy okazywali znaki niewyspania :mrgreen: W niedzielę zjedliśmy śniadanie w udostępnionym do tego barze i udaliśmy się do Tokarni.

Obrazek

Wspomnieć tutaj należy, że właśnie Tokarnia była naszym drugim, głównym celem. Chcieliśmy zobaczyć słynne palmy wielkanocne. Kilka lat temu w Tokarni stał drewniany kościółek, który wraz z konkursem na najdłuższe palmy tworzył fajny klimat z zachowanie tradycji. Przeniesiony jednak został do skansenu w Zubrzycy Górnej.
Podeszliśmy pod kościół, zobaczyliśmy palmy i ruszyliśmy na pociąg do Osielca. Musieliśmy jednak przejść przez pasmo Gronia, więc rozpoczęła się gonitwa z czasem.

Obrazek

Obrazek

Ostatecznie dotarliśmy na stację, dosłownie 3 min, przed odjazdem pociągu. Potem Kraków, przesiadka na inny pociąg i do Katowic.
Pasmo Koskowej Góry bardzo mnie zauroczyło, byłem tam pierwszy raz i myślę, że na pewno jeszcze tam wróce. Duża ilość polanek idealnie nadaje się na jakiś weekendowy wypad namiotowy, niezbyt strome podejścia i długie grzbiety tej części Beskidu Średniego świetnie nadają się na turystykę rowerową, a zimę na narciochy czy rakiety. Polecam, szczególnie, że jest to bardzo blisko Krakowa. Teren trochę zapomniany i pomijany, z racji, że wszyscy ciągną w Żywiecki, Gorce czy Tatry.

Obrazek

Reszta fotencji na: http://picasaweb.google.com/MichalWilczek86/BSredni
ODPOWIEDZ